Zauważyłam, że coraz szybciej idzie mi czytanie po angielsku i coraz bardziej w stronę tego języka przechyla się szala przeczytanych pozycji. Z piętnastu marcowych książek aż dziewięć to książki anglojęzyczne.
Przejdźmy zatem do podsumowania!
Zacznę od maratonu czytelniczego Reread-a-thon 2018, który polegał na ponownym przeczytaniu książek mi już znanych. Cztery wyzwania zostały wypełnione, a wręcz pobite na całego, bo przeczytałam o jedną książkę więcej, niż miałam w planach. Na podsumowanie zapraszam do wpisu o tu. Pozwolę sobie tylko wymienić tytuły książek biorących udział w maratonie, ponieważ są jednymi z niewielu, do których udało mi się napisać recenzje.
- Halina Górska "O Księciu Gotfrydzie, rycerzu gwiazdy wigilijnej"
- V.E.Schwab "Vicious"
- Shaun David Hutchinson "We Are the Ants"
- Lewis Carroll "Alicja w krainie czarów"
- Anna Lange "Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu"
Marzec można określić mianem miesiąca s-f, ponieważ po raz pierwszy od dłuższego czasu rozczytałam się w tym gatunku. Na pierwszy ogień poszła książka Naomi Alderman "The Power" opowiadająca o świecie, w którym kobiety zyskują moc kontrolowania energii elektrycznej, przez co dotychczasowy balans sił w społeczeństwie ulega zmianie, prowadząc do końca znanego nam świata. "Dark Matter" Blake'a Croucha, historia mężczyzny, który pewnego dnia zostaje zaatakowany przez samego siebie z innego wymiaru i musi podjąć walkę o powrót do swojej rodziny nadal czeka na swoją recenzję, ale powiem tylko, że czytało się nieźle. O "Red Rising" Pierce'a Browna za to nafangirlowałam się wystarczająco, a ponieważ dwa dni temu doszła do mnie paczuszka z Bookdepository z całą trylogią, możecie się spodziewać kolejnych zachwytów (mam nadzieję!) w kwietniu. Ostatnią z książek przeczytanych w marcu była opowieść o najbardziej samotnej dziewczynie w kosmosie - "The Loneliest Girl in the Universe" Lauren James, której recenzję już napisałam i pojawi się tu wkrótce.
Oprócz fantasy i s-f znalazło się w marcu także miejsce na młodzieżówki i książkę non-fiction.
Adam Silvera zawitał do mnie dwukrotnie, raz po polsku z "More Happy Than Not/Raczej szczęśliwy niż nie" i raz po angielsku z "They Both Die at the End" (w postaci e-booka). Pod względem fabuły i poruszanych problemów lepszą wydaje mi się ta pierwsza, za to bohaterów tej drugiej polubiłam o wiele bardziej, a dlaczego, o tym już wkrótce w recenzji.
Jedenastego marca przypadła siódma rocznica trzęsienia ziemi i wielkiego tsunami, które nawiedziły Japonię w 2011 roku. Pamiętam przerażenie, z jakim obserwowałam relacje telewizyjne z kraju, który jest mi tak bardzo bliski. "Ganbare! Warsztaty umierania" Katarzyny Boni przeniosły mnie z powrotem w ten okropny czas, a także w miesiące późniejsze, gdy naród japoński próbował radzić sobie z traumą i ciągłym niebezpieczeństwem ze strony elektrowni w Fukushimie. Nie każdemu styl reportażu, jaki uprawia pani Boni musi odpowiadać, ja jednak z czystym sercem polecam każdemu, kto chce spojrzeć na tę tragedię oczami ludzi, którzy w niej uczestniczyli.
Ostatnie cztery książki tego przydługiego podsumowania to fantastyka w wydaniu zarówno polskim, jak i zagranicznym. "Żniwiarz. Pusta noc" Pauliny Hendel wykorzystuje naszą swojską mitologię słowiańską w opowieści o ludziach, których profesja przypomina nieco profesję wiedźmińską, ale osadzoną w teraźniejszości. Pierwsza część cyklu pani Hendel nie zachwyciła mnie jakoś specjalnie, bo zbyt wiele w niej niedociągnięć, ale też zaciekawiła na tyle, że po drugi tom na pewno sięgnę. Tomi Adeyemi ze swoją afrykańsko inspirowaną opowieścią "Children of Blood and Bone" zachwyciła zagranicznego booktuba, ja jednak jestem rozdarta, gdyż z jednej strony świat przez pisarkę wykreowany jest świetnie, z drugiej strony niektórzy z bohaterów już mniej. Więcej w recenzji, jak już się do niej wezmę. Ostatnie pozycje (chronologicznie pierwsze przeczytane w marcu) to dwie nowelki ze świata Uwięzionego Księcia C.S.Pacat: "The Adventures of Charls, the Veretian Cloth Merchant" i "The Summer Palace". Cóż ja mogę powiedzieć, obie nowelki to czysta fangirlowska uczta dla każdego wielbiciela historii Damianosa i Laurenta. Małe przyjemności potrzebne są w życiu każdego czytelnika i tyle.
Podsumowanie gwiazdkowe
dwie książki ★★★
trzy książki ★★★ 1/2
pięć książek ★★★★
jedna książka ★★★★ 1/2
cztery książki ★★★★★
W marcu udało mi się wypełnić trzy z moich postanowień nowo-cało-rocznych. Z dziewięciu książek lutowego book haula przeczytałam sześć, a więc więcej niż połowę (założeniem była 1/3), przeczytałam również cztery książki polskich autorów, co bardzo mnie cieszy, bo czuję niedosyt polskości w moim czytelniczym życiu. "Alicją w krainie czarów" Lewisa Carrolla natomiast wypełniłam wyzwanie czytelnicze Kirimy odnośnie czytania klasyki fantastyki.
Uff, trochę się tego nazbierało. Mam nadzieję, że i u Was, drodzy Odwiedzający, marzec był wypełniony książkami, a jeśli nawet nie, to trzymam kciuki za kwiecień!
Gratuluję wyniku! Ja w marcu przeczytałam 6 książek, a najlepszą była "Dziewczyny chcą się zabawić" :)
OdpowiedzUsuńWażna jakość, nie ilość:) Nie słyszałam o tej książce, poszukam czegoś na jej temat, może też sięgnę?
UsuńŁaa, jaką "Children of Blood and Bone" ma ciekawą okładkę!
OdpowiedzUsuńW środku piękna mapa, a okładka rzeczywiście cudna. Widziałam ostatnio na internecie wydanie z Barnes&Nobles bodajże, to dopiero cudo!
UsuńU mnie marzec również mocno zaczytany - przeczytałam tylko jedną książkę mniej niż Ty. ;)
OdpowiedzUsuńRównie zaczytanego i fantastycznego kwietnia życzę. :D
Nawzając!
UsuńW kwietniu będzie gorzej, ale postanowiłam sobie trochę odpuścić, żeby się czytelniczo nie wypalić, a poza tym zaległe recenzje same się nie napiszą ^^;
Ale dużo książek i to ciekawej fantastyki :oo
OdpowiedzUsuńhttp://teczowabiblioteczka.blogspot.com
Fantastyka najlepsze!!!
Usuńbardzo owocny miesiąc i ciekawe książki, nieraz mi zrobiłaś czytelniczego smaka!
OdpowiedzUsuńW takim razie mogę tylko życzyć czytelniczego smacznego:)
UsuńDobry wynik :) U mnie trochę słabiej, ale i tak jest dobrze!
OdpowiedzUsuńTaki wynik mam po raz pierwszy i na pewno szybko się nie powtórzy^^;
UsuńTak trzymać!
Wow! Gratuluję przewagi książek angielskich - jesteś moim wzorem do naśladowania! <3 Oprócz tego gratuluję też obfitości! Tym bardziej, że ja z klasyką u Kirimy nawaliłam strasznie... :(
OdpowiedzUsuńZacząć od czytania fanfików - rada cioci Ani;P
UsuńNo ta klasyka fantastyki taka trochę naciągana, ale cóż...
Zazdroszczę ilości przeczytanych książek ;)
OdpowiedzUsuńNie czytam może aż tak dużo po angielsku, ale zauważyłam że niektóre gatunki jestem teraz w stanie czytać tylko w oryginale, bo po polsku wydają się sztuczne. Ale może te kwestia przyzwyczajenia? ;)
O to, to! Taka na przykład fantastyka lepiej brzmi w języku angielskim, zwłaszcza gdy zdarzyło się przeczytać parę książek w obu wersjach (patrz wszystko Sandersona). Na pewno przyzwyczajenie odgrywa tu dużą rolę, ale jednak co oryginał, to oryginał. Wyjątkiem są książki Pratchetta, które stanowczo bardziej śmieszą mnie po polsku niż angielsku, przede wszystkim ze względu na nawiązania do rzeczywistości, które po angielsku często są dla mnie niezrozumiałe.
UsuńWOW! Ja tyle książek jestem w stanie przeczytać tylko w wakacje! Zaczytanego kwietnia!
OdpowiedzUsuńNormalnie ja również nie jestem w stanie czytać takich ilości, widocznie marzec miał w sobie to coś;P
Usuń"Ganbare" bardzo mi się podobało, o ile mogę tak mówić o książce, która opisywała taką tragedię. Ostatni rozdział wyjątkowo mnie rozstroił psychicznie.
OdpowiedzUsuńGratuluję tak świetnego wyniku i życzę powodzenia w kwietniu. :)
Oj tak, dla mnie np. bardzo króciutki rozdzialik o budce telefonicznej odczułam jak cios obuchem w serce.
UsuńDziękuję i nawzając:)